Znowelizowana ustawa o obszarach morskich Rzeczypospolitej Polskiej i administracji morskiej obowiązuje od 30 lipca. Zmiany w prawie dotyczą m.in. warunków budowy i eksploatacji siłowni wiatrowych na morzu oraz zakazu wznoszenia farm na wodach wewnętrznych i morzu terytorialnym.
Pozwolenia na wznoszenie sztucznych wysp i ich wykorzystywanie, pozwolenia na budowę konstrukcji i urządzeń, które tworzy się pod budowę wiatraków energetycznych w przestrzeni morskiej zgodnie z nowymi Ustawą będą ważne przez 30 lat (dotychczas były ważne tylko 5 lat).
Znowelizowane przepisy pozwalają na przedłużenie ważności pozwolenia na budowę siłowni wiatrowej na morzu o kolejne 20 lat na podstawie odpowiedniego wniosku złożonego przez inwestora do Ministra Infrastruktury.
W sytuacji, gdy o pozwolenie na budowę i eksploatację farm wiatrowych na ten sam obszar będzie zabiegało przynajmniej dwóch inwestorów, Minister Infrastruktury zadecyduje, kto dostanie pozwolenie w postępowaniu konkursowym.
Posłowie przesądzili, że na sporej części Bałtyku farmy wiatrowe w ogóle nie powstaną. Art. 23 opisywanej Ustawy stanowi, że „zakazuje się wznoszenia i wykorzystywania elektrowni wiatrowych na morskich wodach wewnętrznych i morzu terytorialnym”. Siłownie będą zatem mogły powstawać wyłącznej w strefie ekonomicznej Bałtyku, czyli 12 mil morskich od brzegu.
Co przekonało posłów do takiego zapisu? Estetyka! Argument w prawie polskim rzadki, tym razem jednak ustawodawca uznał, że elektrownie wiatrowe psują krajobraz. Naciskały gminy nadmorskie. Ich przedstawiciel twierdził na posiedzeniu komisji pracującej nad projektem, iż sprzeciwiają się one takiemu usytuowaniu elektrowni wiatrowych, które by zakłócało krajobraz.
Kondycja finansowa wielu, zwłaszcza mniejszych samorządów, jest uzależniona od turystyki plażowej, stąd troska nadmorskich włodarzy, żeby siłownie wiatrowe nie odbierały im turystów, którzy będą woleli patrzyć na morze nie przez pryzmat wiatraków.